Rzeka Omo i jej
bieg wraz z jej dopływami wyznacza od wieków
obszar, na którym egzystuje około 240 tys ludzi należących do kilku
plemion. Plemiona te swoją egzystencję opierają na wypasie bydła i uprawie
ziemi. Jak pisałem wcześniej, rzeka Omo i jej cykliczne wylewy mają zasadnicze znaczenie dla ich życia, można wręcz powiedzieć, że zbudowali oni swoją egzystencję na cykliczności tych wylewów a sama rzeka Omo i jej dopływy są gwarancją uzyskiwania wody potrzebnej do życia na tych terenach.
Rząd Etiopii już
od początku XXI wieku za główny cel postawił sobie transformację południa
Etiopii i Doliny Omo. Meles Zenawi, premier Etiopii, w 2011 roku podczas wizyty
w Jinka wygłosił przemówienie, w którym jednoznacznie stwierdził: „W ciągu następnych
5 lat zamierzamy przeprowadzić ogromne inwestycje na tych terenach. Zamierzamy uregulować bieg rzeki Omo i rozpocząć plan irygacji na tych terenach, rozpocząć
regularne i efektywne wykorzystanie tutejszych ziem głownie poprzez rozwój
plantacji trzciny cukrowej. Obiecuję wam, że tereny Południowego Omo uważane
przez lata za obszar opóźnienia cywilizacyjnego, staną się obszarem szybkiego
rozwoju cywilizacyjnego”.
Nawiasem mówiąc,
premier Meles Zelawi zmarł w 2012 roku a okoliczności jego śmierci wywołują do dzisiaj szereg teorii spiskowych w Etiopii. Zelawi zachorował w połowie lipca podczas swojego pobytu w Brukseli i zmarł miesiąc później, 20 sierpnia, w belgijskim
szpitalu. Jego zwłoki przewieziono do Etiopii z ogromnymi honorami, pogrzeb
odbył się w Addis Abebie 2 września 2012 ściągając tysiące Etiopczyków na
Meskel Square.
|
Rzeka Omo i uprawy plemienia Kara na jej brzegach |
|
Kobieta z dzieckiem z plemienia Kara - w tle rzeka Omo |
Już na początku
roku 2011 rozpoczęły się intensywne wysiłki mające nakłonić lokalne plemiona do
porzucenia pastoralnego trybu życia i osiedlania się w stałych wioskach.
Jednocześnie rozpoczęto także przesiedlanie wielu wiosek z terenów objętych
pracami irygacyjnymi. Dotknęło to w pierwszej kolejności członków plemienia Bodi.
Budowa ogromnych kanałów irygacyjnych odcięła ich dostęp do obszarów uprawnych
i uniemożliwiła hodowlę bydła. W tym samym czasie kontynuowano rozpoczętą w 2006
roku budowę ogromnego bloku energetycznego GIBE III w górnym biegu rzeki Omo.
Konkurs wygrała
bez żadnego przetargu włoska firma Salini, co zrodziło podejrzenia o nieuczciwości tej transakcji
i korupcji. Firma ta ma niemal wyłączność na tego typu inwestycje w Etiopii, wcześniej zaangażowana była w budowę GIBE II. Już budowa GIBE II wywoływała szereg kontrowersji, ogromny tunel wodny o długości 26 km doprowadzający wodę z Gilgel Gibe River do tej elektrowni runął 10 dni po zakończeniu budowy w grudniu 2010 i wymagał rekonstrukcji. W planach jest także budowa tamy i elektrowni GIBE IV.
Początkowo rząd
Etiopii wystąpił o kredytowanie GIBE III do Banku Światowego, ale
niespodziewanie w 2010 roku wycofał tę prośbę. Szybko okazało się, że rząd
zdecydował o podpisaniu kontraktu z chińskim potentatem energetycznym
Dongfang Electric Corporation i uzyskał finansowanie około 500 milionów dolarów
na ten projekt z Industrial and Commercial Bank of China. Podpisano także umowy z indyjskimi firmami energetycznymi.
GIBE III będzie
najwyższą tamą w Afryce (243 metry
wysokości) i z uzyskanym rezerwuarem
prawie 12 miliardów metrów sześciennych wody i powierzchnią około 211 km2.
Roczna produkcja energii wynosić ma prawie 2000 MW, podwajając obecną ilość energii produkowanej w Etiopii. Rząd etiopski ma duże nadzieje na spore zyski z eksportu
uzyskiwanej energii.
Pomimo trwania budowy już od 3
lat, pierwsze środowiskowe oceny skutków budowy tej elektrowni i jej wpływ na lokalne plemiona zostały sprecyzowane dopiero w
2009 roku przez Ethiopian Electric Power Corporation (EEPCO). Raport bagatelizował negatywne skutki tej budowy i w żaden sposób nie zmienił pierwotnych planów rządowych. W tym samym czasie przedstawiono plan przekształceń olbrzymich terenów pod uprawy i produkcję cukru. Rozpoczęto
także masowe przesiedlanie członków plemienia Dassanech, przeznaczając płaskie
tereny w okolicach jeziora Turkana pod przyszłe obszary uprawy trzciny cukrowej.
Projekt budowy fabryk cukru znalazł swój finał w podpisaniu umowy kredytowej i
inwestycyjnej z indyjską korporacją Kuruz Sugar Industry.
Budowa olbrzymiej
elektrowni oraz kanałów nawadniających ureguluje rzekę Omo i jednocześnie
umożliwi przekształcenie około 245 tys km2 pod plantacje cukrowe.
Budowane drogi całkowicie zmienią krajobraz tych terenów. Jednocześnie w wyniku
regulacji Omo, o około 2 metry obniży się poziom wody w jeziorze Turkana i
będzie to także miało wpływ na egzystencję około 300 tys ludzi po drugiej stronie
granicy czyli w Kenii.
Rząd kenijski
także wspiera tę ideę i partycypuje w budowie tamy i elektrowni, licząc na zyski w
postaci produkowanej energii elektrycznej. Plemiona żyjące po kenijskiej stronie
granicy są zupełnie nieświadome, że budowa GIBE III może wkrótce zagrozić ich
egzystencji z powodu znacznej redukcji zasobów wody. Głód może stać się
prawdziwym zagrożeniem dla tych plemion, podobnie jak dla plemion Doliny Omo.
Ludzie żyjący tutaj z uprawy roli, połowu ryb i hodowli bydła nie będą mogli przetrwać bez wody.
Niemożliwym będzie
uprawianie ziemi na powylewowych, żyznych glebach leżących wzdłuż biegu rzeki
Omo. Jak pisałem w rozdziale o Mursi, wykorzystywanie tych gleb ma zasadnicze
znaczenie dla ich egzystencji. Najbardziej zagrożone będzie istnienie plemion
Bodi, Kwegu, Kara, Mursi, Dassanech, Nyangotom i Suri.
|
Mursi |
|
Spichlerze w wiosce plemienia Kara - w tle rzeka Omo |
Niestety proces zmian na terenach Południowego Omo już
się rozpoczął. Oczywiście można powiedzieć, że taki jest bieg rzeczy w świecie
i postęp cywilizacji. Problem polega na tym, ze inwestycje te przeprowadza się
wbrew woli i przy protestach rdzennych mieszkańców tych ziem. Przesiedlenia odbywają się siłowo, pod kontrolą wojska. Podczas
przesiedleń niszczono uprawy roślinne, składy żywności oraz tradycyjne miejsca produkcji miodu.
Opornych przesiedlano wbrew ich woli, dopuszczając się często gwałtów i przemocy.
Zmusza się członków lokalnych plemion
do zmiany swoich obyczajów i sposobu życia np. członków pełnienia Bodi przesiedlono w okolicę fabryki cukru, rekrutując ich do pracy w cukrowni za
około 4 dolary dziennie. Część plemion nie zdaje
sobie sprawy ze skali zagrożeń dla ich egzystencji. Te plemiona, które świadome
są tych procesów w sposób jednoznaczny wyrażają swoja niezgodę i nie chcą podporządkować się decyzjom i planom rządu. Do dzisiaj pamiętamy sytuację, gdy podczas wizyty
w plemieniu Dassanech jej członkowie deklarowali, że wolą umrzeć, niż dać się
przesiedlić ze swoich terenów. Niestety siła jest po
stronie rządu Etiopii i raczej nic nie powstrzyma biegu wydarzeń. Tak jak
pisałem wcześniej, w ciągu najbliższych lat plemiona Omo przestaną istnieć i
egzystować w sposób jaki żyły od wieków. Czy ich losy i dzieje skończą się tak,
jak losy Indian w Ameryce? Bardzo prawdopodobne. Jeżeli ktoś ma zamiar zobaczyć
i posmakować wizyty i kontaktu z tymi plemionami zanim jeszcze procesy "cywilizacyjne" spowodują ich upadek, to musi się pośpieszyć. Czasu zostało niewiele............
|
Przeprawa przez rzekę Omo - w tle budowa mostu w Omorate |
|
Chłopcy z plemienia Kara - w tle dolina rzeki Omo |
|
Wypas bydła w wyschniętym korycie rzecznym |
23 kwietnia 2015
Etiopia, Ethiopia, Omo, tama GIBE, zapora, Mursi, Hamar, Hamer, rzeka Omo, GIBE III, plemiona Etiopii, Kara,Omo river
←9. Etiopia: Mursi 11. Etiopia: Plemię Hamar i "bull jumping"→
Bardzo ciekawy opis podroży do Etiopii. Czy może Pan powiedzieć, czy podroż do Etiopii jest bezpieczna?
OdpowiedzUsuńEtiopia jest bardzo bezpiecznym krajem. Oczywiście obowiązują ogólne "zasady" poruszania się i unikania ryzyka, jak w każdym innym kraju. Ludzie są bardzo przyjaźni, otwarci, naturalni.
OdpowiedzUsuń